PIERWSZY POETA I PIERWSZY PROROK

Gdy sięgniemy do opasłego tomu historii filmu Paula Rothy („The Film Till Now”, 1959), dowiadujemy się Insie tylko tyle, że należał do starszego pokolenia amerykańskich filmowców, jak Griffith, Mack Sennett kilkunastu innych. Jego nazwisko wspomniane jest mimochodem zaledwie dwa razy. Dla porównania: o Lu- bitschu Rotha pisze w 40 miejscach swej książki I Jerzy Toeplitz w I tomie swojej „Historii sztuki filmowej” pisze, że Ince nie był tak ambitny, jak Griffith, i że „po usamodzielnieniu się jako reżyser poczuł się bardziej organizatorem niż artystą”. Natomiast Louis Delluc, który góruje nad dzisiejszymi historykami, bo widział większość filmów Ince’a i Griffitha w epoce ich powstania, pisał w roku 1918: „Griffith to człowiek dnia wczorajszego, Ince — dzisiejszego. Wygrywanie każdego detalu jest błędem (…) Griffith zestarzał się (…). Jest on, jeżeli można tak powiedzieć, pierwszym wstępem do sztuki filmowej, Ince — drugim. Griffith jest pierwszym realizatorem filmowym, Ince – pierwszym’ prorokiem. Griffith porywa precyzją psychologizowania, Ince – siłą liryzmu. Jego wspaniałe detale nie są jedynie chwytami reżyserskimi (…), to nie konotacje psychologiczne uszeregowane obok znaczeń obrazowych. To zarazem jedno i drugie, osiągające tak wysoką rangę, że są już samą poezją. Ince jest poetą… choć nie pisze aleksandrynem”. Toeplitz powtarza w skrócie za Lewisem Jacobsem („The Rise of the American Film”, 1939) obiegową charakterystykę osobowości Ince’a: „Dziwnie prozaicznie brzmią jego słowa, że »produkcja filmu przypomina pieczenie ciasta — trzeba mieć pewne składniki i wiedzieć, jak trzeba je zmieszać« (…); zdaniem Ince’a w produkcji filmów najważniejsze są dwa etapy: scenariuszowy (…) i montażowy (…). Sama realizacja jest czymś drugorzędnym, do pewnego stopnia — etapem rzemieślniczym, i często powierzał ją Ince swym pomocnikom, dając im do ręki szczegółowo opracowany scenopis z instrukcją »nakręcać tak, jak napisane« (…). Metoda Ince’a stworzyła podstawy obowiązującego dziś w Hollywood – antyartystycznego systemu potokowego (…); powierzając innym reżyserię, wskazał drogę standaryzacji i mechanizacji produkcji filmowej’’. Ale — zastrzega się Toeplitz — „byłoby jednak niesprawiedliwością niedostrzeżenie pozytywnych stron systemu reżysera”.