CZY KTOŚ MA JAKIŚ POMYSŁ?

Jak powstawały pierwsze scenariusze, opowiada Mary Pickford („Sunshine and Shadow”, 1956) w opisie pierwszej wyprawy grupy zdjęciowej wytwórni Biograph z Nowego Jorku do Hollywood. Griffith, który kierował zdjęciami, chciał pewnego dnia nakręcić wstawkę fabularną na pół rolki taśmy: „ – Ma ktoś z was jakiś pomysł na krótkq historyjkę? – zapytał. Troje czy czworo z nas rzuciło się po papier i ołówki i za chwilę wszyscy gryzmoliliśmy jak szaleni. W czasie moich pierwszych tygodni w wytwórni Biograph już raz bezwstydnie sprzedałam Mr. Griffitho- wi streszczenie opery »Tha/s« za 10 dolarów. Tym razem sama wykombinowałam fabułę i — ku wielkiemu rozżaleniu reszty kolegów – Mr. Griffith wybrał właśnie jq. Nosiła tytuł Mo/ i grudzień – dostałam za niq czek na 15 dolarów. Gdy Griffith wkrótce potem odrzucił moją historyjkę na 300-metrowy film i krótkq komedię, wynajęliśmy z bratem konie i pocwałowali do Mr. Spoora z jedynej konkurencyjnej wówczas wytwórni Essanay. Mr. Spoor dał nam za dwie historie czek na 40 dolarów. Moim największym konkurentem na tym polu był Mack Sennett, który lubił mi dokuczać twierdząc, że sprzedaję swoje rękopisy tylko dzięki moim długim blond lokom. Podpisuj swoim nazwiskiem moje teksty, a za każdy, który sprzedamy, dam ci prowizję: za krótkq historyjkę 5 dolarów, za dłuższq – 8. To jest interes – powiedziałam. – Ale tylko pod tym warunkiem, że przeczytam każdy skrypt i podpiszę dopiero, gdy mi się spodoba. Mack Sennett zgodził się. Kilka dni później przyniósł  skrypt, który mi się zupełnie nie spodobał. Roiło się w nim od policjantów, którzy zachowywali się w sposób wysoce nieprzystojny.