0STR02NIE – GENIUSZI
Zacznijmy od obiegowych opinii historyków. Możemy do nich zaliczyć zarówno stwierdzenia Lewisa Jacobsa w „The Rise of the American Film” (1939), jak j Jerzego Foeplitza w „Historii sztuki filmowej” (1956); w tomie II tej ostatniej czytamy: „Przyczyn, które złożyły się na utratę przez Griffitha przodującego miejsca, jakie zajmował w filmie amerykańskim, było wiele, ale w ostatecznym rachunku powód klęski był jeden tylko, i to decydujący. Griffith stracił kontakt z publicznością, nie zdając sobie sprawy, że tworzy teraz w jnnych czasach i dla innych ludzi”. Mowa jest o sytuacji bezpośrednio po I wojnie światowej. Ale zanim jeszcze przystąpimy do właściwej polemiki, nie można sobie odmówić przytoczenia innego cytatu, który właściwie powinien stanowić motto naszych rozważań. Są to słowa René Claira, który w swej książce „Po namyśle” (1923—1950) tak oto radzi oceniać dzieło Griffitha: „W stosunku do takiego człowieka należy się wystrzegać zbyt pochopnych sądów. W najlepszych jego dziełach występują ślady irytującej maniery, a najsłabsze zawierają pełno godnych uwagi elementów wizualnych. Jego wady są równie zdumiewające, jak i jego zalety: prawi kazania, daje się ponosić taniemu sentymentalizmowi, robi nieskończoną ilość ustępstw na rzecz swojej publiczności, o której sam mówi, że ma mentalność dwuletniego dziecka. Ale Griffith jest obdarzony w najwyższym stopniu wyczuciem filmu. W jego twórczości znajdujemy najwspanialszy rytm, jaki kiedykolwiek ożywiał ciąg obrazów. To właśnie w niektórych fragmentach twórczości Griffitha zdołaliśmy dostrzec przeznaczenie filmu dramatycznego”.