Historia filmowa

Jerzy Toeplitz w swej „Historii sżuki filmowej” (tom I, wyd. 1955 r.) traktuje arcydzieło Griffitha Nietolerancja (1916) najwyraźniej po macoszemu. Zreferowawszy zamiar ideowy i artystyczny amerykańskiego klasyka, przytacza następnie zastrzeżenia i krytyczne uwagi, które na marginesie Nietolerancji wypowiedzieli Eisenstein, Pudow- kin, Delluc i inni; wreszcie kwituje cały problem stwierdzeniem, iż jedynie scena strajku pozostaje „świetnym fragmentem chybionego jako całość dzieła”, które „okazało się niestrawnym daniem filmowym”- Nietolerancja – „chybionym jako całość dziełem”? „Niestrawnym daniem”? Ponad dwadzieścia lat minęło od napisania tych nie najszczęśliwszych formułek. Światowa literatura historyczno-krytyczna poświęcona Griffithowi liczy już dziesiątki tomów, Nietolerancję zanalizowano wielokrotnie, klatka po klatce, jako jeden z największych filmów wszystkich czasów — warto więc u nas powrócić na chwilę do tego arcydzieła, by choć w części oddać sprawiedliwość geniuszowi Griffitha. Zresztą i przed laty pisano już o filmach Griffitha bardziej obiektywnie. Toeplitz w cytowanym wyżej tomie pisze, że Griffith „nie dał widzowi żadnego klucza, który by pozwolił na właściwe zrozumienie symbolu. Nikt nie wie, dlaczego kołyska ma wyobrażać proces wiecznego odradzania się ludzkości. Tkwi w Nietolerancji cała ograniczoność i umowność systemu filozoficznego Griffitha, systemu, który był właściwie tylko odskocznią dla tworzenia monumentalnych obrazów i żonglowania w czasie i przestrzeni bez żadnych istotnych konsekwencji”.