Brak słów
„Edward Knoblock napisał raz scenariusz dla mego ojca – wspomina Agnes de Mille – ale, jak większość innych sławnych pisarzy i dramaturgów, nie potrafił myśleć wyłącznie obrazami. Jedno zdanie w jego scenariuszu brzmiało mniej więcej tak: »Brak słów, by opisać scenę, która teraz nastąpi«. Ojciec twierdził, że takie sformułowanie może być niezwykle pomocne dla reżysera! Jeszcze inna fraza pojawiała się w Letnim szaleństwie Cosmo Hamiltona: »Nieprzypadkowo tej łetniej nocy znaleźli się sami w górskiej chatce…«. Nakręcenie tego »nieprzypadkowo« – twierdził ojciec – zajęło mu dwa tygodnie i kosztowało pięć dekoracji”. Z wypowiedzi pionierów kina wynika niedwuznacznie, że większość znanych pisarzy nie zadawała sobie trudu rozeznania się w estetycznych możliwościach nowej sztuki, odnosiła się do filmu pogardliwie i jedno, co ich interesowało, to wysokość zarobków. Jak zauważa Brown- low, pogarda ta płynęła czasem nie z poczucia wyższości, ale przeciwnie – niższości, gdy po latach sukcesów w literaturze, renomowani ludzie pióra zaczynali zdawać sobie sprawę z bezradności i absurdalności swej sytuacji w środowisku filmowym, ulegającym przy tym niesłychanie dynamicznym przemianom rozwojowym. Dochodziło często do kłótni i zatargów-, pisarze przy lada okazji nie szczędzili drwin ograniczonym intelektualnie producentom. Tymczasem długość kręconych filmów stale rosła i do zrealizowania dramatu trwajqcego ponad godzinę reżyserowi nie mogło już wystarczyć trzystronicowe streszczenie fabuły. Toteż wkrótce pisarze stanowiący trzon „Eminent Authors Inc.” i traktujący swe filmowe zajęcie jako masowe dostarczanie tandetnych streszczeń – opuścili Hollywood. Mimo to Goldwyn nie przyznawał się do porażki i nie widząc innego wyjścia pertraktował nadal z każdym pisarzem, z którym tylko udało mu się nawiązać kontakt. Za swój osobisty sukces uważał sprowadzenie do Kalifornii Maurice’a Maeterlincka.