„AMERYKA” – 1924

Lewis Jocobs (1939): „Ameryka z trudem umacniała jego pozycję; wchłonąwszy nieco realizmu z dokumentacji zebranej przed laty, z żołnierskich dzienników, była niewątpliwie inspirowana fenomenalnym sukcesem Karawany”. Kevin Brownlow (1968): „Ameryka nie była sukcesem. Sam film zrobiony był z męczqcq pieczołowitościq. Sceny batalistyczne zrealizowano wspaniale. Błqd tkwił w lieprzekonywajqcym i nieinteresujqcym wqtku miłosnym [Lionel Barrymore jako kpt. Butler i Carol Dempster jako aiękność z Południa) i pozbawionym inwencji montażu. Wydawało się, że co drugie ujęcie to napis z tasiemcowym historycznym komentarzem”. Recenzent czasopisma „Telegram” (1924): „Jestem jezwzględnym, gruboskórnym krytykiem, ale z takq samq ¡zczerosciq mogę się przyznać, że łzy ciekły mi po po- iczkach w czasie kilku kulminacyjnych momentów, iprawdźcie swój patriotyzm – oglądajcie Amerykę!”. Joe Franklin (1959) o grze Garol Dempster: „Przez cały czas dominuje wrażenie, że Griffith mówi do niej: – Teraz zagraj tę scenę jak Maê Marsh w sekwencji powrotu do domu w Narodzinach narodul Albo: – Zrób to tak, jak Lillian Gish! – Zastosowanie różnej techniki gry w różnych scenach okazało się największą konfuzją. Oczywiście, było w tym tyleż winy Griffitha, co jej”. W tym wypadku rację trzeba by przyznać każdemu z recenzentów, nawet gdybyśmy przytoczyli kilkanaście dalszych, jeszcze bardziej sprzecznych opinii. Ameryka, oglądana dziś, pozwala bez większego wysiłku rozszyfrować zamiar Griffitha. Miała to być wielka summa wszystkich jego dotychczasowych doświadczeń: jako hi- storiozofa i amerykańskiego patrioty, jako mistrza melodramatu i jako twórcy, który przy całej swej warsztatowej wirtuozerii docenia walor autentyzmu i dokumentalnej prawdy. Wszystkie te trzy tendencje były trudne .do pogodzenia w jednym filmie, gdy kino zaczynało już wyraźnie specyfikówać swe gatunki i tendencje, a manifestacją nowego realizmu w jego najbardziej odkrywczej postaci był Strajk Eisensteina, który zawsze powoływał się na to, jak wiele zawdzięcza Griffithowi. Zresztą Griffith w następnym filmie Czyż życie nie jest piękne? pokaże, że potrafi być także mistrzem dramatu społecznego.