Klasyczny dla szkoły

Mitry bardzo interesująco i przekonywająco rozwija te myśli, ale w zakończeniu swego eseju przyznaje: „Jeśli chodzi o mnie, to nie widziałem na nowo żadnego z fHmów, o których piszę’’. Klasyczny dla szkoły Ince’a film Aryjczyk pamięta Mitry z projekcji w 1925 roku i tylko Tchórz (The Coward) z Charlesem Rayem został  mu udostępniony niedawno przez jedną z zachodnionie- mieckich filmotek. I Mitry – chcąc nie chcąc – powraca do entuzjastycznych fraz Delluca na temat lnce’a. Koło się zamyka. Archeolodzy filmowi mają wciąż pole do popisu. Jaki był Thomas Harper Ince? Czy twórcą na miarę Griffitha czy Tomaszem-oszustem, jak ktoś go złośliwie nazwał? Rewolucja dźwiękowa, która ogarnęła światowe kino w końcu dwudziestych i na początku trzydziestych lat, miała wielorakie skutki: techniczne, ekonomiczne, organizacyjne, estetyczne, psychologiczne. Jak każdy przewrót, nie mogła dokonać się bez ofiar. Najbardziej widoczne załamania następowały wśród osobistości najbardziej eksponowanych: w szeregach aktorów filmowych. Nie wszyscy ulubieńcy publiczności wytrzymywali pomyślnie próbę mikrofonu, ale i wśród idoli sprawnie władających głosem nie wszyscy nadal odpowiadali zmieniającym się upodobaniom widowni. Niejedna gwiazda niemego kina przeżywała swój zmierzch: Mae Murray, Gloria Swanson, Douglas Fairbanks, Clara Bow, Harold Lloyd, Iwan Moz- żuchin… Ich dramaty nierzadko kończyły się tragicznie. Ale dramat przeżywała przede wszystkim sama sztuka filmowa. Osiągnięcia artystyczne Niemej Muzy, jej fascynujący język, który tak wspaniale rozwinął się w latach dwudziestych, jej plastyczna dynamika i obrazowe piękno — zdawały się być za jednym zamachem przekreślone, zdane do lamusa, niepotrzebne. Entuzjaści zażarcie bronili niemego kina przed inwazją „talkiesów” w tasiemcowych dyskusjach, wypełniających szpalty czasopism filmowych. Dyskusje były dowodem bezinteresowno-  sei i autentycznego przywiązania do Wielkiego Niemowy, ale nie mogły już niczego zmienić; tłumy pragnęły oglądać i słuchać AI Jolsona, Maurice’a Chevaliera, Ramona Novarro, Paula Whitemana, rewiowych piosenkarzy i tancerzy z Broadwayu. Los niemego kina był przesądzony, choć jeszcze roztkliwiano się nad nim.