- Najlepsze Porady dotyczące Żywienia Szczeniaka Mokrą Karmą
- Jak przygotować się do castingu: Kluczowe wskazówki dla przyszłych aktorów i modelek
- Zabawy andrzejkowe: Tradycje, nowoczesne pomysły i przepisy na niezapomnianą imprezę
- Wynajem hostess na targi: Klucz do sukcesu Twojej marki i efektywnej promocji na wydarzeniach biznesowych
- Jak skutecznie przygotować się do castingu w branży filmowej – poradnik dla przyszłych aktorów
MARZENIA, AMBICJE I REGUŁY GRY
Nie wiadomo, jak długo Fox, Bara i Edwards przy pomocy kilku scenarzystów powielaliby swoje wampowate powiastki. W pełni sezonu 1918—19 ich filmy cieszyły się jeszcze wciąż wielkim powodzeniem, chociaż koniec wojny zwiastował już przemiany w obyczajach, pojęciach moralnych, stylu życia i upodobaniach całego cywilizowanego świata. Z pewnością w filmach Thedy Bary odnaleźć można jeszcze ostatnie, zabłąkane echa dekadentyzmu. Wyrazem nowych tendencji w latach dwudziestych miało się stać także kino, zmodernizowane typy jego bohaterów i proponowane widowni modele filmowych iluzji. Wobec zabarwionych ironią kreacji Glorii Swanson i Poli Negri patetyczne wampy Thedy Bary byłyby anachronizmem. Czy nadawały się do tego, by poddać je procesom unowocześnienia, czy samą gwiazda mogła ulegać modyfikacjom? Jeżeli nawet Bara inna być nie mogła, to czemu ów wszechwładny i triumfujący wamp skapitulował już w roku 1919, gdy wraz ze swą mitologią znajdował się wciąż u szczytu sławy i stanowił jedną z głównych atrakcji kinowych sal na całym świecie? Zresztą tych sal, które zapełniała publiczność bynajmniej nie spragniona artystycznego nowatorstwa ani wielkiej sztuki.Wbrew przypuszczeniom i socjologicznym dociekaniom, przyczyny tego były jak najbardziej subiektywne, a przy tym w zabawny, sposób zgodne z regułami wampowej gry. Po prostu – dobiegająca trzydziestki Theda Bara zakochała się. Wybrańcem był aktor i reżyser Charles J. Brabin. Spotkanie z tym człowiekiem zdawało się być spełnieniem jej marzeń w sensie osobistym i zawodowym: „Bystrość jego umysłu nie była jedyną pociągającą cechą, która zwróciła moją uwagę – wspomni po latach Bara. – Przede wszystkim jego chód. Kroczył jak Indianin albo jakby miał siedmiomilowe buty. Wkradał się do wnętrza i w dwóch susach przemierzał pokój. Fascynowało mnie, gdy siedząc mogłam obserwować, jak się do mnie zbliżał”.