Sporadyczne wypadki uznania naszych filmów poza granicami

Dobrych Polskich filmów było niestety niewiele. Ich brak utrudniał akcję rozpowszechniania wewnątrz kraju i propagandę Polski poza granicami. Wiele tematów nie zostało utrwalonych. Jerzy Szwajcer pisał: Czyż to nie wstyd, że nie mamy na filmie ani jednego metra taśmy filmowej, przedstawiającej podobiznę Żeromskiego, Przybyszewskiego, Reymonta, Kasprowicza Sieroszewski, Tetmajer, Berent, Staff czy Strug nie są znani z wyglądu szerszej publiczności; nieznani są też Fałat, Malczewski, Kossak, Stryjeńska i wielu innych, których prace spotykamy na każdym kroku. Powinno się przedstawić artystę czy uczonego przy jego warsztacie pracy. W chwili tworzenia powinno się ukazywać jego pracownię, członków rodziny, ulubione miejsce pobytu etc. Na te i inne tematy czekały miliony widzów dorosłych i dziatwy szkolnej. Kinematografia szkolna w zasadzie uznana została za pożyteczną przez nasze wadze centralne. W urzędowych programach nauki znajdowały się nawet dosyć często wskazówki, zalecające pokazy kinematograficzne z danej dziedziny nauczania, ale zorganizowanej akcji stał na przeszkodzie brak odpowiednich kredytów oraz fachowego aparatu urzędniczego w razie ujęcia sprawy kin szkolnych w ręce przez Ministerstwo WRiOP. Zdaniem więc kierowników administracji szkolnej, wprowadzenie filmu do nauki było wówczas jeszcze u nas przedwczesne. Należało czekać, aż przemysł filmowy stanie na należytym poziomie rozwoju i wyszkoli odpowiednich fachowców, którym można byłoby z ufnością powierzyć wykonanie potrzebnych filmów.