Pamiętne wystąpienie

Nie miejsce tu na analizę czy choćby tylko streszczenie pamiętnego wystąpienia Eisensteina. Powróćmy do nastrojów panujących w chwili, gdy reżyser dokonywał obrachunku z samym sobą i rodzimym kinem. „Tu na konferencji zakończyła się tragedia, która za częła się po projekcji pierwszego zestawu filmów dźwiękowych” – pisze Blejman. Atmosfera była istotnie „rozpalona do białości”. Miało nastąpić generalne starcie pomiędzy reżyserem a jego antagonistami. Dla tych ostatnich moment był wyjątkowo dogodny. Kryzys teorii kina intelektualnego i całej szkoły montażu, niepowodzenia za granicą, odejście od czynnej pracy realizatorskiej w kraju, i to w momencie, gdy panujący zamęt i przewartościowanie estetyki w sztuce filmowej domagały się udziału wielkich indywidualności, czekały na dalekowzrocznych przewodników. Tymczasem Eisenstein po powrocie z USA zdawał się zamykać w wieży z kości słoniowej. Co prawda ze zdwojonym impetem oddał się pracy pedagogicznej we WGlK-u. Ale czy artysta, którego teorie uległy zachwianiu i który od lat zdaje się być dotknięty niemocą twórczą – jak sądzili niektórzy’ – jest najbardziej powołany do wychowywania nowych pokoleń filmowców…? Eisenstein był w tym momencie wyjątkowo dogpdnym celem ataku, który nie dał na siebie czekać; zwłaszcza gdy do względów merytorycznych, obiektywnych, dołączyły się subiektywne. Zresztą być oponentem Wielkiego Eisensteina – to samo już nadawało antagoniście znaczną rangę. „Uczniowie zbuntowali się przeciwko nauczycielowi – notuje Blejman. – Nikt, Boże broń, nie kwestionował zasług Eisensteina, nawet gwałtowniej od innych polemizujący z nim Jutkiewicz. O Siergieju Michajłowiczu mówiono z szacunkiem, ale właśnie ten szacunek był przykry. Mówiono o nim jak o przeszłości, a on przywykł, że to, co robił, było zawsze prekursorskie”.